Skocz do zawartości

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano
Tarcie, studzenie, rozgrzewanie, naprężanie i skraplanie... Sądzę, że stare wzorce myślenia o motoryzacji bronią się właśnie w ten sposób. A realia są takie, że nowe rozwiązania po prostu działają przy wiele większych mocach, mniejszym spalaniu i awaryjności. To mit, że kiedyś auta psuły się mniej.

 

Pozwól, że się nie zgodzę. Co do jednego racja - mamy duży postęp technologiczny, ale jest to właśnie kosztem trwałości układu napędowego. Dawniej dobry diesel robił bez problemu 1.000.000km i więcej, a dzisiaj ciężko mają zrobić 300.000km bez jakiejś regeneracji turbo, naprawy EGR, wymiany wtrysków, DPFy, łańcuchy rozrządów wyciągają się itp. Zwyczajnie ceną za lepsze osiągi mamy zdecydowanie wyższy poziom skomplikowania jednostki napędowej + wymogi ekologi - wyśrubowane normy spalin, które ciągną za sobą chore rozwiązania i cudów nie ma, żeby to było tak wytrzymałe i bezawaryjne jak dawniej. Z nowoczesnym silnikiem benzynowym jest podobnie.


Druga rzecz to fakt, że producenci (dosłownie wszystkiego) nie są zainteresowani zrobieniem produktu trwałego na lata - czy to pralka czy samochód - to się nie opłaca.

  • Odpowiedzi 62
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

Top użytkownicy w tym temacie

Opublikowano

Bzdura. Skonczmy to czcze gadanie.

Mialem MB W140 z 1993 r. z benzyną 3.2 i udokumentowanym przebiegiem 220 tys. km. Niby zlote lata mercedesa, pancerna mechanika, ale też trzeba było robić wokół tego auta. A to przepustnica, a to lambda, uszczelka pod glowica, uszczelniacze.


Najlepszy wyznacznik dla mnie to grupa na FB: „Niezniszczalne W124” czyli w teorii kolejne pancerne auta, tylko dlaczego codziennie ktos tam pisze co i jak naprawic.


Auta sie zuzywaja i trzeba to zaakceptowac, ze co jakis czas wymagaja napraw, serwisu.

Polecam tez sie cofnac do czasow Fiata 125p i Poloneza - ile tam mozna bylo przejechac bez remontu silnika. Na pewno inzynierom z FSO zalezalo na skroceniu zywotnosci, zeby ludzie wiecej kupowali tego wyrobu samochodo-podobnego.

Opublikowano
Dokładnie. Dawniej auta serwisowano o wiele częściej. Dziś uznajemy za awarię usterkę jakiegoś elektronicznego gadżetu albo "domykanie drzwi przy -30 źle działa"... Dzisiejsze auta też bez problemu zrobią milion km jeśli będą jeżdżone z takimi prędkościami jak tamte stare "pancerne". To złudzenie, tęsknota za dzieciństwem, młodością, miraż :wink:
Opublikowano

Ale mylicie 2 rzeczy - bezawaryjność i trwałość (czy tam długowieczność). Przy samochodach zawsze trzeba było coś robić, drobne naprawy czy serwis to normalne. W140 to wcale nie złote czasy Mercedesa, natomiast W123 i W124 - owszem. I pokażcie mi dzisiaj BMW czy Mercedesa z przebiegiem np. 1.800.000km - a dla W124 to była pestka. O tym mówię.


Spokojnie dzisiaj znajdziemy jakiś model samochodu, co zrobi przebieg milion km i więcej - tylko to będzie kompletnie pozbawione sensu ekonomicznego - zbyt dużo bzdetów do wymiany po drodze.

Opublikowano

To ja tylko przypomnę, a część forumowiczów poinformuję, że jeszcze 30 lat temu podróż 100km to była PODRÓŻ, do której trzeba było swoja perełkę przygotować i nie wiadomo było czy się bez awarii dojedzie, szczególnie pojazdy z "bloku wschodniego", a dziś?..... pakujesz się i gonisz 1.500 km w jeden dzień i tak od serwisu do serwisu...

Chcemy elektroniki, chcemy coraz więcej gadżetów no to mamy.

Jak ktoś nie lubi turbo, to Toyota tylko czeka na takich pasjonatów.

Opublikowano
Przepraszam, ale oczekiwanie od producentów aut że będą robić samochody na 2 miliony km to dziecięca naiwność.
Opublikowano

Druga rzecz to fakt, że producenci (dosłownie wszystkiego) nie są zainteresowani zrobieniem produktu trwałego na lata - czy to pralka czy samochód - to się nie opłaca.

Właśnie to wcześniej napisałem.


A ja pamiętam, jak 30 lat temu mój tata miał właśnie W124 i jeździło się tak jak dzisiaj - te 1500km to nie był żaden problem. Zależy właśnie, czym się jeździło.

Opublikowano
Tarcie, studzenie, rozgrzewanie, naprężanie i skraplanie... Sądzę, że stare wzorce myślenia o motoryzacji bronią się właśnie w ten sposób. A realia są takie, że nowe rozwiązania po prostu działają przy wiele większych mocach, mniejszym spalaniu i awaryjności. To mit, że kiedyś auta psuły się mniej.

Wychowałem się na 126p, potem kolejne etapy motoryzacji wschodniej i zachodniej. Współczesne auta są nieporównanie bardziej skomplikowane, a mimo to niezawodne i trwałe. Tyle że jeśli wyłączy się S&G ta trwałość (i w jakimś stopniu niezawodność) będzie jeszcze lepsza.

  • Zasłużeni forumowicze
Opublikowano
To ja tylko przypomnę, a część forumowiczów poinformuję, że jeszcze 30 lat temu podróż 100km to była PODRÓŻ, do której trzeba było swoja perełkę przygotować i nie wiadomo było czy się bez awarii dojedzie, szczególnie pojazdy z "bloku wschodniego", a dziś?..... pakujesz się i gonisz 1.500 km w jeden dzień i tak od serwisu do serwisu...

 

Może jak ktoś 30 lat temu jeździł furmanką to wtedy zgoda, że dla niego 100km to była wyprawa życia. Ja mam zupełnie inne wspomnienia. Pod koniec lat 80-tych i przez całe lata 90-te jako dzieciak wielokrotnie jeździłem z rodzicami np. na wakacje i różnego rodzaju podróże służbowe. I nie były to trasy po 100km tylko bardziej 500, 600, a często i 1000km. Oczywiście x2, bo jeszcze trzeba było wrócić. Samochody różne. Mały Fiat, duży Fiat, Peugeot, Ford, Mercedes. I nie przypominam sobie, aby trzeba było jakoś specjalnie przygotowywać pojazd do podróży. Każdy miał na pokładzie komplet narzędzi w razie czego. Np. żeby wymienić albo przeczyścić świece zapłonowe. Bardziej skupiano się wówczas na przemyśleniu trasy, bo nie było w samochodach nawigacji czy wujka Google'a w smartfonie i miejsc tankowania, bo pojazdy nie miały 1000km zasięgu, a stacje paliw nie były od siebie oddalone o 5km. Różnica w stosunku do czasów współczesnych polegała głównie na średniej prędkości podróżnej i komforcie. 30 lat temu było to 50-60km/h, bo wiadomo - drogi jednojezdniowe, słabsze osiągi samochodów itp. Wtedy wsiadałeś rano w Gdańsku, a wieczorem byłeś co najwyżej w polskich górach. Dzisiaj rano jesz śniadanie w Gdańsku, a przed kolacją jesteś w Paryżu. Jadąc kiedyś Maluchem w dłuższą trasę kolejnego dnia musiałeś odpoczywać po podróży. Dzisiaj Beemką robisz 3x więcej kilometrów i wysiadasz wypoczęty.


A co do trwałości - chyba niektórzy zbyt gloryfikują dawne czasy. Sprawdźcie sobie co ile kilometrów trzeba było przeprowadzać remont kapitalny np. silnika w takich Maluchach, Fiatach 125p czy Polonezach. Jeden Mercedes wiosny nie czyni. Dzisiejsze pojazdy naprawdę nie mają się czego wstydzić biorąc pod uwagę stopień skomplikowania, ekologię, osiągi, komfort itp. Jak słyszę jęczenie co niektórych, że dzisiaj mało który samochód zrobi 1 milion czy 2 miliony kilometrów to nie wiem czy się śmiać czy płakać. Po co miałby to robić? Samochody szybko się nudzą. To już nie te czasy, że dziadek kupował Syrenę i miał ją przez kilkadziesiąt lat do końca życia. Osobiście żadnym swoim wozem nie przejechałem więcej niż 100k kilometrów. Potem wymienia się na nowszy model. Ale ok, załóżmy, że ktoś więcej jeździ - no to przecież dzisiaj nawet byle popierdółka wytrzyma w miarę bezawaryjnie te 200-300k kilometrów (w Polonezie to kilka remontów kapitalnych). Gorzej jak ktoś chce kupić z rynku wtórnego "igłę", która już ma przejechane 300-400k albo i lepiej i chciałby za cenę samego paliwa przejechać drugie tyle :D No to faktycznie może być lekki problem, ale na szczęście to są problemy drugich, trzecich czy piątych właścicieli. A podajcie mi choć jeden dobry powód, dla którego producent pojazdu (i pierwszy właściciel, bo on za to płaci) mieliby dbać o piątego czy dziesiątego właściciela i robić/kupować niezniszczalne samochody? Ja takiego powodu nie potrafię znaleźć. Chcesz igłę, którą spokojnie pojeździsz te 3-5 lat? Idź do salonu.

Opublikowano

Samochody są coraz lepsze i coraz tańsze..... wiem wiem teraz sobie kilka osób podyskutuje, ale zanim, to proszę prześledzić średnie wynagrodzenia w poszczególnych latach i odnieść je do średnich cen samochodów analogicznie ( tych samych oczywiście ) na przestrzeni dziesięcioleci. Są coraz bardziej dostępne i skomplikowane. Firmy motoryzacyjne stanowią wzór do naśladowania pod względem sposobu zorganizowania przedsiębiorstw - ten wie kto pracował, a czy dobrze się tam pracuje to już inna sprawa.... można tak dalej.


Odnośnie S&G to tu raczej nie ma co dyskutować, dla urządzeń mechanicznych jest to niekorzystne rozwiązanie. ECO driven solution...

  • Zasłużeni forumowicze
Opublikowano

Przecież nasi dziadkowie, moze i rodzice (przykład z forum - dział F30 o hamulcach)....

Dbali inaczej o samochody. Co 2 sezon, ojciec czy dziadek rozkręcał i czyścił układ hamulcowy.


Mój dziadek mający Skode chyba 105? co weekend, czy co dwa robił coś przy aucie. Po ponad 30 latach, auto było jak nowe i zadziwiało ludzi. Ludzie byli inni (moze było ciężej o auto?) i mieli też inne podejście. Dbali o to co mieli, ale tamtejsza technologia była też może bardziej dostępna i przystępna tj. zwykłymi kluczami było można wszystko ogarnać - nie było tej elektroniki (która jest potrzebna) i której to tak wielu ludzi się boi.

Wtedy samochody się 'konserwowało' - nie chodzi tylko o nadwozie. Teraz sie po prostu naprawia.

Ile ludzi ma zle zuzyte tarcze hamulcowe, ile ludzi jezdzi autem ktore kopci (choc jako nowe/sprawne nie powinno)?

Kiedys auta nie kopciły bardziej niz powinny - (podkreslam - bardziej niz powinny).


Dzis na parkingu sluzbowym nie wiedzialem czy ktos slucha takiej muzyki czy to silnik komus w Peżo 307 tak na..wia. Serio.


I z tego co wiem, to kiedys przed dluzsza trasa wlasnie zagladalo sie pod maske i sprawdzalo wiele rzeczy - lata 80-90.


Teraz stalismy sie bardziej wygodni. Samochody sa dostepne - czekaja na nas, a nie odwrotnie wiec latwiej jest je zmienic.


A 1 mln km? Taksówki z Dubaju maja tyle.

BMW z firmy wożącej z lotniska do hotelu czy dla obsługi linii lotniczych w 2,5 roku zrobily 350-400 tys km. Nie jedne. Owszem gdzieś tam trzeba było wymienić silnik mimo wymian oleju co 12-15tkm ale... warunki uzytkowania w ZEA tez sa gorsze - pył, piasek, temperatura a jakosc serwisow samochodowych w ZEA jest odwrotnieproporcjonalna do aut tam jezdzacych. Serio.

Opublikowano
Robicie burze w szklance wody. Przełączcie sobie na tryb sport i nie bedzie sie silnik wyłączał. 90% społeczenstwa to nie przeszkadza i jest to udowodnione że w korku czy na postoju na swiatłach produkcja spalin nie jest korzystna dla środowiska. Jak ktos wycina drzewa w Puszczy to wielkie larum a jak chodzi o start/stop to już środowisko jest nieważne. Czysta hipokryzja.
Opublikowano (edytowane)
Ja to widzę tak - samochody uchodzące za mało awaryjne lepiej trzymają wartość. Nie wiem czy ktoś zdecydowałby się ponownie na daną markę jakby po 3 latach auto straciło 70% wartości i do tego musiałby się bujać pół roku ze sprzedażą bo auto ma beznadziejne opinie. Może w BMW to się nie sprawdza bo ludzie są ślepo zapatrzeni w tę markę, ale na ogół tak jest. Wystarczy spojrzeć na ceny Accordów na rynku wtórnym. Edytowane przez lantar8

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.