Moja sytuacja była taka. W lipcu 2006 zrobiono mi zdjęcie, pierwsze wezwanie dostałem na początku 2007r. Olałem. Następne w kwietniu, olałem w czerwcu 2007 przyszedł pan dzielnicowy i powiedział żebym sobie nie robił jaj i zgłosił się do WRD w Warszawie. Fotkę pstryknęli na trasie katowickiej na wysokosci Piotrkowa Tryb.Nie miałem wyjscia, poszedłem. I co się dowiedziałem o procedurach? Rzeczywiscie panowie policjanci mają 30 dni na ustalenie i ukaranie sprawcy. Ponieważ się nigdy nie wyrabiają zaraz po ustaleniu własciciela pojazdu, przesyłają dokumentację do sądu grodzkiego, który ma 1 rok czasu na ukaranie, i tu uwaga, z możliwoscią przedłużenia o następny. W moim przypadku rok upływał 23 lipca 2007, a więc został miesiąc. Poza tym oprócz wyraznych numerów mojego samochodu, twarz w środku była tak zamazana,że zastanawiałem się czy się przyznac. ale pan policjant, notabene bardzo sympatyczny, powiedział żebym przyjął mandat 200 zł i 6 punktów, które kasują się za 3 tygodnie. Tak więc punkty kasowane są na pewno po 1 roku od momentu stwierdzenia wykroczenia/ zrobienia zjęcia/ Ale to nie wszystko. Mandat przyjąłem, punktów po kilkunastu dniach już nie miałem i o całej sprawie zapomniałem. Z sądu grodzkiego dostałem tzw zaoczny wyrok nakazowy do zapłacenia grzywny, nr. konta itp. I znów olałem Po 3 miesiącach przyszedł kwit od komornika, któremu sąd nakazał ściągnięcie ode mnie grzywny. No i cóż, całkowity koszt tej zabawy to 200zł mandat plus 215 zł kosztów egzekucji komorniczej. Morał? Panowie , płacić bo i tak nie odpuszczą. Alleluja.