Witam Panowie. Odkopię temat, ale opiszę mój przypadek z dziś - może komuś się przyda. Otóż postawiłem auto na dosyć dużym skosie - tak więc normalka, że na ręcznym. Po jakimś czasie wracam, łapię za klamkę, drzwi się otwierają, a z kół wydobywa się potworny zgrzyt - nie wiem, czy auto próbowało samo zwolnić ręczny, jak nawet do niego nie wsiadłem, czy co? Nie powinno nic się dziać, jak otwieram auto. No nic - w środku błąd ręcznego. Ciągam za linkę, tą w bagażniku, a ona dosyć luźno chodzi i nic - tak jak autorce i komuś jeszcze tam wyżej. Zadzwoniłem po ojca, przyjechał, usiadł do auta i próbujemy. Wrzucił Drive i trochę próbuje ruszyć, podczas gdy ja ciągam za linkę - nic. Za linkę i tak strach ciągać, bo auto dupą przy ścianie, na dużym skosie - więc jakby się stoczyło to kaplica. Chwila przerwy, parę telefonów i próbujemy jeszcze raz, tym razem ojciec ciąga linkę, a ja próbuje ruszyć - Nic. W końcu tata pomyślał "a ch*j ciągnę z całej pary - najwyżej urwę!" i cyk! Hamulec puścił. Rozchodziło się o to, że tą linkę trzeba pociągnąć na prawdę mocno. Podejrzewam, że koledzy na górze, tak samo jak ja, ciągnęli zbyt słabo, bojąc się, że coś urwą i jakby zrobili tak jak mój ojciec, to by pojechali dalej :-) Linkę trzeba z całej pary ciągnąć/szarpać. Błąd ręcznego został, ale za to auto samo odjechało. Ten temat jest pierwszy w Google, więc moja opowieść może komuś się przyda ;-) Pozdrawiam