Witam serdecznie, Moją "strzałę" ponownie spotkała przykra niespodzianka... Do rzeczy: ok 2 dni temu zauważyłem znaczny spadek osiągów mojego samochodu, w dniu dzisiejszym zauważyłem również różnicę w spalaniu. Podjeżdżając pod światła doszedł objaw, że pomimo wysprzęglenia pojazdu, do hamował sam. Po powrocie do domu, w garażu poczułem nieciekawy swąd dochodzący z prawego tylnego koła. Dodam iż felga była gorąca. Po szybkim przeanalizowaniu sprawy doszedłem do wniosku, że może okładziny w bębnie się zapiekły, stąd taki objaw. Ku mojemu zaskoczeniu po rozebraniu tylnego układu hamowania bęben w środku czyściutki a okładziny jak nowe. Zaciekawił mnie jednak fakt, że klocki w stanie nagannym, kompletne zero. Tarcza wyślizgana i świeci się jak te z przodu. Wyczytałem gdzieś, że przyczyną może być tłoczek od klocków który nie odbija i cały czas dociska klocki co skutkuje nagrzaniem się tarczobębna. Moje pytani brzmi, czy wymiana klocków powinna rozwiązać problem, czy raczej liczyć się z wymianą tłoczka również? Możliwe, że w momencie kiedy klocki są wykończone i tłoczek docisnął je na maxa to sie w pewien sposób zawiesił i nie odbił? Przy drugim kole stan klocków jest taki sam i nic się nie dzieje. Możliwe, że to nie klocki? Dodam jeszcze, że w momencie cofania najbardziej wyczuwalne jest dohamowywanie. Może przyczyny szukać gdzie indziej? Dodam jeszcze, że po ok pół godzinnej jeździe wyczuwalne były dosyć spore drgania dochodzące z tyłu auta. Po rozebraniu wszystkiego jedyną nieprawidłowością jaką zauważyłem były klocki a raczej ich brak :) Jeżeli mój opis jest nie kompletny bądź nasuwają wam się inne schorzenia, pytajcie śmiało. Każda pomoc w diagnozie będzie pomocna. Z góry dzięki!!