s0nar
Zasłużeni forumowicze-
Postów
1 253 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
24
Typ zawartości
Profile
Forum
Wydarzenia
Articles
Treść opublikowana przez s0nar
-
Miałem podobną przygodę z Dunlopem (dokładnie z modelem Sport Maxx RT2) z tą różnicą, że nie chciało mi się dochodzić roszczeń od producenta. Po prostu już nigdy nie kupię Dunlopa. Nikt w Trójmieście nie był w stanie wyważyć tych bubli. Zbyt duże bicie (ponad 10-12kg na koło). Opony wysłałem do reklamacji, ale wróciły do mnie jako "mieszczące się w normach", reklamacja niezasadna i nieuwzględniona. Chromolę takie normy. Niby jest w normie, a ja czuję i słyszę wibracje na całym samochodzie po przekroczeniu 80km/h. Sprawdzane na dwóch kompletach felg, żeby nie było. Na tych samych felgach tylko na innych oponach zero wibracji i bicia w zakresie prędkości 0-250km/h. Ewidentna wina opon.
-
Jak dobrze by nie było, zawsze może być lepiej. Aczkolwiek na wyciszenie F10 4000zł bym nie dał. Jestem prawie pewien, że cena nie jest w tym przypadku adekwatna to efektu. Tak między nami - może po prostu kup benzynę, nie będziesz się męczył warkotem klekota i komfort akustyczny zdecydowanie się poprawi ;) Do tej pory skupiałem się na wytłumianiu samochodów (wnętrze drzwi, podłoga bagażnika itp.) pod lepsze car-audio, ale w F10 nie kombinowałem, fabryczne wyciszenie i audio pro jest na tyle dobre, że nie widziałem potrzeby ładowania 5-10k w wyciszanie i dodatkowe audio, a w starszych autach mniej więcej tyle trzeba położyć, żeby osiągnąć zadowalający efekt.
-
To oczywiste. Po prostu chciałem zasygnalizować problem. Opony kupiłem po przeczytaniu na forum 40 opinii, że ktoś jeździ na zwykłych i jest OK, a na run-flatach mu za twardo. Otóż tak jest chyba tylko w przypadku standardowych amorów. Przy zmiennej sile tłumienia jest odwrotnie - na run-flatach jest OK, a na zwykłych kapciach jest zwyczajnie zbyt miękko i nieprzewidywalnie. Niestety.
-
Kupiłem opony Dunlop Sport Maxx RT2 245/45R18 100Y XL,MFS i są miękkie jak f i u t emeryta. Także w moim przypadku ani wysoki indeks nośności (800kg) ani wysoki indeks prędkości (300km/h) ani opcja XL nie umywa się twardością do zimowych run flatów. Na lato też powinienem mieć run-flaty, bo niestety, ale na zwykłych nie da się jeździć, buja jak pontonem albo amerykańskim krążownikiem z lat 70-tych. I nie wydaje mi się, abym był specjalnie wyczulony na twardość/miękkość zawieszenia. Po prostu na adaptacyjnym zawieszeniu jazda na run-flatach i jazda na zwykłych to jak jazda zupełnie innymi samochodami. Dlatego przestrzegam innych - zwróćcie uwagę na to jakie macie zawieszenie przed zakupem opon, bo będziecie stratni tak jak ja. Swoją drogą mam do sprzedania ww. opony (nie run-flaty) po przebiegu 5000km. Gdyby ktoś był zainteresowany zakupem, zapraszam na priv. Ja ich już nie założę, muszę kupić run-flaty.
-
Panowie, wydaje mi się, że dobrze by było, abyście pisali jakie kto ma zawieszenie. U mnie występuje zawieszenie adaptacyjne (z trybami jazdy itd.) i okazało się, że ono jest skalibrowane pod opony typu run-flat, które z natury są twardsze. Zrozumiałem to kiedy po zakupie samochodu (na zimówkach) kupiłem nowe opony letnie zwykłe. Nie dało się jeździć, bo bujało jak pontonem i dopiero w trybie Sport robiło się jako tako. Na run-flatach można już jeździć w trybie Normal, a Sport to bajka. Dlatego mimo, że na letnich zrobiłem jakieś 6000km, sprzedaję je i kupuję run-flaty, bo na zwykłych kapciach nie da się jeździć na adaptacyjnym zawieszeniu. Dopiero na run-flatach jest tak jak być powinno! Niestety, przed wyborem opon na lato nie zapytałem ludzi o jakim zawieszeniu piszą (a pisali, że śmiało można zakładać zwykłe opony i jest git).
-
Chcą kupić tylko w portfelu pustka. Mają np. 60-70tys. zł, więc zamiast poszukać na spokojnie samochodu za 50-60tys. zł oni szukają takiego za 80-90tys. zł (najwyżej dobierze się kredyt), ale patrzą na ogłoszenia pojazdów za 110-120tys. zł i myślą, że im to ktoś odda za 90tys. zł. Janusze.
-
Odczucia w komforcie zdecydowanie się zmieniają, choć moim zdaniem brakuje troszkę jeszcze twardszego ustawienia niż Sport/Sport+. Jeżdżę praktycznie tylko na Sport, ewentualnie na Normal i moim zdaniem za bardzo buja, prawie jak w hydropneumatyku. W E60 był zdecydowanie sztywniejszy zawias i nie miało się wrażenia, że samochód to ponton. Ma to znaczenie przy bardziej dynamicznej jeździe. Poniżej Normal nie schodzę, bo to już łóżko wodne. No i jeszcze jedno niedopracowanie - samochód nie zapamiętuje ustawienia wybranego przez kierowcę. Po kolejnym uruchomieniu silnika z uporem maniaka ustawia domyślny tryb, czyli Normal. Jak chcesz Comfort czy Sport, musisz po każdym uruchomieniu silnika wciskać przycisk. Jeśli chodzi o zawieszenie, w moim odczuciu między ustawieniem Sport i Sport+ nie ma specjalnej różnicy, na obu podobnie buja. Poniżej Sportu trzeba bardzo uważać, żeby nie dobić podwoziem np. leżącego policjanta, tak zawieszenie jest wtedy miękkie.
-
Bardzo "miło" czyta się twoje posty i przemyślenia w nich zawarte. Nie ukrywam ze twoje bzdurna wiara w swoje chore przemyślenia zaczyna powodować wzrost pisanych postów w tym temacie, może o to własnie ci chodzi. Dam ci ta możliwość z wielka przyjemnością. Wg Ciebie w Hondzie np. CRX jeździ chłopak z bejsbolówką tracący spojlery na studzience kanalizacyjnej. Zapytaj goscia na forum Hondy ile chlopaki wkładają w CIVIC-i z zewnątrz normalne stare auta, a co jest w zawieszeniu i silniku to w twoim 6 cylindrowym silniku BMW nie ma i nie będzie bo... Ty przywiązujesz wagę do znaczka i musi być 535i z naciskiem na "i" ze nie masz "ropnioka" czy "TDI-ka" i sąsiad zawsze będzie ci pytał "sąsiedzie ile to pali?" to ci podnieca i pokazuje twoja wyższość na wszystkimi Józkami i Marianami. Ciekawe jak sam masz na imię ? Może tu tkwi problem ze rodzice dali ci imię którego się wstydzisz i tu tkwi twój problem z dzieciństwa. W podstawówce byleś gruby i byleś ostatni na 60m, w piłkę nie grałeś bo się obficie pociłeś i szybko męczyłeś. Potem w liceum byleś kujonem by mieć BMW koniecznie w benzynie i pokazujesz kolegą z podstawówki co poszli do zawodówek, jeżdżących TDI ze znaczkiem R Line ze są leszczami i Marianami Odnoszę wrażenie ze prowadzisz swoja firmę, masz coroczne wzrosty a pracownikom płacisz ale masz ich za Marianów i Józków. Rok w rok masz przyrost sprzedaży lub produkcji po 20% jednocześnie pozycja zysk rośnie ze już nie wiesz co z kasa robić. Stałeś się bogiem w tej swojej fabryce, i codziennie sztab twoich managerów przedstawia ci pomysły i projekty i je akceptujesz. Jesteś na szczycie..... Pamiętaj ze: "Nigdy co dobre nie trwa wiecznie" jestem daleki od tego aby źle ci życzyć ale, tak to się z reguły dzieje że gdy kompletnie tracisz kontakt z rzeczywistością wtedy to się staje. I już nie ma odwrotu.... Pamiętaj ze jak spadniesz z tego dobrego konia i będziesz musiał na co dzień słuchać Mariana w TDI jeżdżącego na wczasy nad polskie morze, a nie tak jak ty na safari do Kenii to wtedy może zrozumiesz. Może zrozumiesz......może Możesz już dopisać do listy sukcesów, przekonałeś mnie..... Specjalnie dla ciebie kupie takie auto nie tak jak planowałem, tylko auto dla szpanujących Marianów F10 520d xdrive z M- pakietem, zmuszony będę zakupić je na rynku wtórnym. Coż taki life.....dozbieram trochę i wyciągnę resztę ze skarpety...... Pozdrawiam Cie, Marianie :mrgreen: Polecam troszkę podleczyć głowę skoro urządzasz tego typu personalne wycieczki. Nie polecam ci również grać w totolotka ani w żadne gry hazardowe, bo nie trafiłeś z ani jedną swoją "diagnozą". Ani z imieniem ani z moimi osiągnięciami sportowymi ani z kujoństwem ani z fabryką. Tak to jest jak się wróży z fusów. Jest to forum motoryzacyjne i sugeruję ograniczyć się do motoryzacji, a nie skupiać na profilu psychologicznym, przeszłości z podstawówki czy na tym czym kto w życiu się zajmuje. Wyraziłem swoją opinię o F10, o M-pakiecie i tyle. Guzik mnie obchodzi czym jeździsz, co sobie kupisz, a także średnio mnie interesuje czym jeżdżą moi koledzy, pracownicy czy klienci. Tobie też nic do tego. P.S. Piszemy "pokazujesz kolegom", a nie "pokazujesz kolegą". Nie jestem fanem Hondy, więc nie mam zamiaru o nic pytać na ichniejszym forum. Tym niemniej nie przekonasz mnie, że w zardzewiały samochód warty średnio 5-10tys. zł (mniej niż koła do BMW) ktoś pakuje setki tysięcy złotych tylko po to, żeby sobie zmodyfikować silnik czy zawieszenie. Jeśli nawet znajdziesz choć jeden taki przypadek, ten ktoś musi mieć chyba raka mózgu, bo naprawdę nikt o zdrowych zmysłach nie zapłaci powiedzmy 400-500tys. zł za śmietnik w postaci Hondy CRX skoro może mieć za to lepsze pod każdym względem BMW, Merca, Porsche czy cokolwiek z tej półki. Mam świadomość, że żyjemy w Polsce, a tu nadal ludzie są biedni, więc szczytem marzeń dla wielu jest 1.9TDi w Passacie, ale każdy kto choć trochę pojeździł po świecie wie jak jest i nie ma powodów, aby nie wygłaszać swoich opinii twierdzących, że kopciuchy jednak nie są takie fajne i zdrowe. Niewiele mniejsze zarzuty można postawić silnikom benzynowym. Czy tego chcemy czy nie prędzej czy później musi coś się zmienić, bo inaczej się udusimy od własnych spalin (zwłaszcza z niesprawnych samochodów). Nie wiem czy receptą na wszystko są pojazdy elektryczne, może za chwilę ktoś wpadnie na jeszcze lepsze rozwiązanie, ale moim zdaniem diesle powinny odejść do lamusa i to jak najszybciej.
-
A jeszcze pominąłem te szlachetne zdanie. Zobacz ile kosztuję dobrze wyposażona G30 z tym silnikiem a potem pisz o niskim koszcie zakupu. Niski koszt zakupu to jak już wspomniałeś Astry, cytryny itd. Dla przeciętnego Kowalskiego to kosmos cenowy kolego...Tym bardziej że w cenie dobrze wyposażonej 2 litrówki masz np Passata B8 w najmocniejszej konfiguracji. To gdzie te niskie koszty zakupu kolego ? Porównaj z kosztem zakupu albo sprowadzenia G30 np. w wersji 540i i wtedy możemy dyskutować, bo ja porównywałem koszt zakupu 2.0d do 3.0i właśnie tyle, że na podstawie F10. Trudno, żeby praktycznie najsłabszy silnik w gamie był najdroższy. A skoro nie jest najdroższy to logicznie myśląc można przyjąć, że koszt jego zakupu jest relatywnie niski (nadal w porównaniu do zakupu 3.0i czy większych motorów, a nie w porównaniu do zakupu np. Citigo). Ponadto jak widuję 2.0d to są najczęściej golasy ze szmatami na fotelach, często z manualną skrzynią, bez grama wyposażenia typu Komforty, wentylacje, masaże, HUD-y, HiFi, systemy rozrywki z tyłu, podgrzewana kierownica, grzana tylna kanapa, asystenci kierowcy, miękkie domykanie drzwi, elektryczna klapa bagażnika, automatyczne skrzynie, 4-strefowe klimatyzacje, adaptacyjne zawieszenie, adaptacyjne reflektory, kamery, piloty do bram, fajne felgi itp. itd., długo by wymieniać. Bo tu się raczej stawia na niski koszt, więc tego wyposażenia dodatkowego jest może z 10%. Nie powiesz mi zatem, że te samochody kosztują fortunę w zestawieniu z dobrze wyposażonymi 3.0i czy 4.4i, bo na moje oko są przynajmniej 2x tańsze tak w salonie, jak i na rynku wtórnym. Jak ktoś bierze 3.0i czy 4.4i to najczęściej automatycznie dobiera 50-90% wyposażenia dodatkowego. Co jest tak ogólnie dużym czy niskim kosztem dla przeciętnego Kowalskiego ciężko dyskutować, bo dla każdego będzie to inna kwota. Śmiem twierdzić, że dla przeciętnego Kowalskiego zakup choćby opon do BMW byłby sporym wyzwaniem finansowym. Idąc dalej - doskonale wiem co napisałeś, ale szczerze - ile masz w Polsce tych "dobrze porobionych CRX-ów"? Dwie, trzy sztuki? Nie ma w ogóle o czym gadać.
-
Jak komuś się nie podobają wypisywane przeze mnie "dyrdymały" to niech nie czyta, przecież nikt nikogo nie zmusza do lektury. Wybaczcie, że nie wszyscy ludzie na świecie podniecają się 2-litrowym klekotem. Mam również świadomość, że moje 360KM to nie jest żaden szczyt, ale uważam, że jak na polskie drogi samochód ten zapewnia odpowiednie osiągi przy zachowaniu odpowiedniego stopnia komfortu. M.in. dlatego nie pokusiłem się o serię 1 czy 3, bo to troszkę za małe wozidła i nie oferują takich gadżetów wyposażeniowych jakie można już mieć w serii 5. Wg mnie takie jedynki czy trójki nadają się dla singla, ewentualnie jako drugi bądź trzeci samochód w rodzinie. CRX? Wybaczcie, ale ilekroć widzę jakieś "zrobione CRX" to jest to zardzewiały klamot prowadzony przez upośledzonego dzieciaka w czapeczce z daszkiem. Kierowca taki jedzie 20km/h uważając, żeby nie zgubić ospojlerowania na byle studzience czy nie połamać zawieszenia na dziurze. Poza tym chciałbym go zobaczyć w dłuższej trasie jak mu wiadro założone na wydech spowoduje taki ból głowy, że nie będzie słyszał własnych myśli. Stąd pomysł na BMW - pojazd, który zapewnia (a przynajmniej powinien wg mnie zapewniać) komfort limuzyny z namiastką auta sportowego, choć typowym sportowcem nigdy nie będzie, bo tak jak już wspominałem wielokrotnie - nie te gabaryty i nie ta masa. Jeśli zaś mowa o "szpanowaniu" to chyba ktoś tu się z czymś na głowy pozamieniał albo zupełnie nie zrozumiał idei moich wypowiedzi. Wg mnie bardziej "szpanują" właśnie ci, którzy szukają 2.0d z M-pakietem, choć tak naprawdę nie mają czym. Za cenę tego M-pakietu wolałbym wziąć fotele Komforty albo lepszy silnik właśnie, żeby nie zamulać na drodze. Kto się ze mną nie zgadza, ma takie prawo, ale uszanujcie moje zdanie o tym jakie powinno być BMW. Mnie np. śmieszą współczesne wymysły producentów samochodów, którzy oferują jakieś sportowe pakiety do diesla albo robią sportowe układy wydechowe, wstawiają do auta dwie rury wydechowe, a pod maską 1.4 o astronomicznej mocy 120KM. Śmiechu warte. Niestety, takie czasy, że dzisiaj byle pierdziawka rozpędzająca się do setki w pół godziny może wyglądać jak bolid, który właśnie zjechał z toru F1. A może to spełnienie oczekiwań nabywców? Janusze i Mariany nie chcą płacić za paliwo w mocnych furach, ale chcą, żeby ich samochody wyglądały jakby miały 500 kucy pod maską? Na to już sobie sami odpowiedzcie ;)
-
Jak zwykle - każdy ma tutaj po części rację :) Wiadomo, że F10 z racji gabarytów i masy nie jest najlepszym samochodem do wyścigów na 1/4 mili, ale to jest w końcu BMW. Czym jest BMW? Wg mnie samochodem, który łączy jakość wykonania, wyposażenie, komfort podróży z ponadprzeciętnymi osiągami i dynamiką. A skoro tak - silnik 2.0d odpada w przedbiegach, bo nie zapewnia należytych osiągów i dynamiki. Poza tym BMW ma to do siebie, że ma w ofercie ponadprzeciętne motory. Diesla 2.0 można mieć w Skodzie, a moim zdaniem do BMW przesiada się po to, aby mieć więcej i lepiej. Dlaczego więc ktokolwiek kupuje 2.0d w budzie BMW? No właśnie, chyba tylko ze względów na niski koszt zakupu oraz stosunkowo niskie zużycie paliwa co ma uzasadnienie chyba tylko w przypadku służbowych samochodów. Bo jeśli już osoba fizyczna chce tanio podróżować, raczej nie pokusi się o BMW tylko wybierze wspomniane wcześniej Citigo, Octavię czy Astrę. Skoro zatem ktoś kupuje 2.0d w BMW, żeby w miarę tanio podróżować, a z drugiej strony bierze M-pakiet, żeby wyglądać bardziej sportowo...no to się na mój gust wyklucza. Dlatego uważam, że M-pakiet powinien być zarezerwowany tylko dla mocniejszych wersji, żeby nie było obciachu, że sportowo wyglądająca Beemka dostaje baty od tatusiowoza w postaci Octavii kombi. Producent, podobnie jak wielu kierowców, uważa jednak inaczej. Spoko, choć nadal pozostaję przy zdaniu, że takie połączenie jest przynajmniej komiczne. Wracając do rozważań diesel/benzyna. No cóż, nie każdy mieszka w samochodzie. Ja np. miesięcznie robię nie więcej niż 1000km, a w takim przypadku naprawdę nie odczuwam różnicy w spalaniu między dieslem, a benzyną. Poza tym szczerze mówiąc najmniej mnie interesuje czy podjadę na stację jeden czy dwa razy w miesiącu. Nawet jak zdecyduję się w danym roku jechać samochodem na wakacje kilka tysięcy kilometrów to specjalnie nie boli. Miałem 530d przez prawie 5 lat, więc jakieś porównanie diesel/benzyna mam. Eksploatacja wychodzi praktycznie na to samo, bo teraz wydaję odrobinę więcej na paliwo, a w przypadku klekota więcej wydawałem na serwis. Biorąc zatem pod uwagę porównywalne (w moim przypadku) koszty eksploatacji oraz fakt, że 535i bije na głowę 530d pod względem kultury pracy, dźwięku, czystości i co najważniejsze - pod względem osiągów, wniosek nasuwa się sam, a zwróćcie uwagę, że mowa o pancernym 6-cylindrowym 3.0d uznawanym za jedną z najlepszych jednostek napędowych od BMW. Jestem przekonany, że porównanie 535i z 520d byłoby jeszcze bardziej miażdżące, więc 2.0d w ogóle bym nie rozpatrywał jako silnika do serii 5 dla użytkownika, który chce czerpać z motoryzacji troszkę więcej niż tylko jeździć z punktu A do B. Sytuację troszkę może zmienić fakt, że ktoś pracuje samochodem i jeździ kilka razy więcej niż przeciętny kierowca. Wtedy rzeczywiście można stwierdzić, że strata osiągów i komfortu jest warta tych kilku stówek miesięcznie, choć to też indywidualna decyzja. Pamiętajcie jednak, że koszt eksploatacji samochodu to nie sam koszt paliwa. Takie porównywanie nie ma sensu, bo np. zaoszczędzisz kilka stówek na paliwie, a za chwilę wywalisz 5tys. zł na rozrząd albo jeszcze więcej na remont/wymianę całego silnika jak nie zmienisz w porę rozrządu. Takich przykładów można podać więcej.
-
Wg mnie sam sobie przeczysz, ale to tylko moje zdanie. Do taniego przemieszczania kupuje się np. Octavię, Astrę, Megane czy innego Golfa. Kolejna sprawa tyczy się M-pakietu. W przypadku nowego F10 kosztował on sporo ponad 20tys. zł. W przypadku używanego widziałem już porady typu "dolicz 10tys. zł". Jak to się ma do taniego przemieszczania się? Wg mnie ponownie sobie przeczysz, bo albo ktoś kupuje "tanie wozidło po jak najniższych kosztach" albo zaczyna kręcić nosem, że może wyższy segment samochodu, może klasa premium, może sportowe dodatki itp. Jeśli zatem ktoś kupuje F10 z klekotem (żeby było tanio) i M-pakietem (żeby zadać szyku, popisać się, whatever) to tak jak już pisałem, sam się wystawia na pośmiewisko, bo zestawia wodę z ogniem. Zupełnie jak w przypadku Januszy, którzy kupują V8 i zakładają instalację gazową, bo "dużo pali". Nosz kuźwa, jak dużo pali to kup sobie Cinquecento, będzie palił mniej ;) M-pakiet z 2.0d to tak jakby paszczura ubrać w markowe ciuchy i myśleć, że ma się u boku modelkę. Niestety, to tak nie działa. Ślepy może się nabierze, ale kto choć troszkę zna się na motoryzacji od razu wyczuje, że coś tu nie gra. Równie dobrze od razu pozakładajcie spinnery na felgi, neony oświetlające ulicę pod samochodem, skrzydło na tylnej klapie. Będzie jeszcze bardziej jak na tanim bazarze czy tam na odpuście ;) Oczywiście, wszystko jest dla ludzi i jak ktoś się uprze to sobie zamontuje M-pakiet nawet w rowerze. Tym niemniej są ludzie, którzy o takich praktykach mają zdanie takie jak wyżej opisałem.
-
No widzisz, co człowiek to inna opinia. Bo wg mnie po pierwsze 2.0d to nie jest silnik do BMW, a jeśli nawet to z pewnością nie do tak ciężkiej krowy jak F10. A po drugie M-pakiet w praktycznie najsłabszym kopciuchu jest co najmniej śmieszny. Dlaczego? Ano dlatego, że M-pakiet sprawia, że auto wygląda jakby było sportowym bolidem o mocy tryliona KM. A czym jest 2.0d? Mułem roboczym dla taniego akwizytora. Ani to nie ma osiągów ani brzmienia ani nie jest specjalnie bezawaryjne. Typowa flotowa jednostka dla kadry średniego szczebla. Oczywiście, jeśli porównamy do Skody Fabii z 1.2 MPI+LPG to ten 2.0d będzie demonem prędkości i osiągów. Ale nie oszukujmy się, poruszamy się w świecie BMW, a tutaj 2.0d dupy nie urywa mówiąc kolokwialnie. Co z tego, że będzie ten M-pakiet skoro czar pryśnie jak tylko uruchomisz klekota albo staniesz z kimś w szranki na światłach i się ośmieszysz? Wg mnie M-pakiet powinien być dostępny powiedzmy od 3.0i albo najlepiej tylko w połączeniu z V8. Bo w innym przypadku ten M-pakietowy klekot 2.0d dostanie bęcki od pierwszego lepszego Passata po lekkim chiptuningu. A chyba nie tak to powinno wyglądać. Od klasy premium należałoby wymagać czegoś więcej. Dlatego uważam, że zanim ktoś wybierze M-pakiet powinien najpierw środki przeznaczyć na lepszy silnik, a dopiero potem, jeśli finanse pozwalają, myśleć o M-pakietach. W innym przypadku to będzie obciach. Takie jest moje zdanie. Niestety, w Polsce to jest kuriozum - ludzie najpierw myślą o wyglądzie samochodu, a dopiero potem o osiągach. Do tego te wszystkie M-pakiety często są montowane na zardzewiałych furach w opłakanym stanie technicznym. To jest prawdziwy dramat.
-
Jak widać są prezesi i prezesi.
-
Większość nie myśli i w tym problem :) Co nie znaczy, że wszyscy mają olewać ekologię i nie nagłaśniać problemu. Problem schowany do szafy do nadal problem.
-
Fantazja fantazją, a liczby liczbami. One nie kłamią. W moim przypadku 3-litrowa benzyna w F10 pali w mieście ok. 1,5-2,0L Pb więcej niż 3-litrowy diesel w E60. Na trasie F10 pali mi ok. 1L Pb więcej niż E60 ON. Dla mnie to żadna różnica (zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę koszty serwisu - wyższe w przypadku diesla). Dlatego pozbyłem się diesla i pod każdym względem jestem zadowolony. Mniej zanieczyszczeń, wyższa norma EURO, zdecydowanie wyższa kultura pracy silnika i lepsze osiągi. Miałem 3 diesle i dla mnie diesel to już przeżytek. Nadaje się do TIR-ów trzaskających 99% przebiegów w trasie, ale nie do cywilnego samochodu, który jeździ rocznie ok. 15tys. km głównie po mieście, a takie przebiegi robi większość normalnych kierowców (nie mówię o akwizytorach czy kierowcach zawodowych, którzy marnują życie za kółkiem). Coś tam piszesz o firmach. Może na zachodzie firmy rzeczywiście kupują jeszcze diesle. Ale np. firmach, z którymi współpracuję kupuje się benzyny albo benzyny+LPG, nie ma diesli. A wiedz, że są to już dość spore floty, bo mają kilkaset samochodów. Pojedź na pierwszą lepszą wyspę i tam też nie uświadczysz diesli, same benzyny. I podobnie jest u prywatnych właścicieli na stałym lądzie, przynajmniej z tego co obserwuję. No, ale np. ja nie znam nikogo kto by głosował i popierał PiS, a jakimś cudem oni mają te 30-36% poparcia, więc może po prostu obracam się w dość specyficznym gronie ludzi ;) Kolega niedawno kupował nową 6-tkę Gran Coupe. Przy konfigurowaniu auta na silniki diesla nawet nie spojrzał, bo "gdzie diesel w BMW". Także jak widać zmienia się. Jedni widzieli to już kilka lat temu, inni widzą to dopiero teraz, a jeszcze inni dojrzą to dopiero za chwilę.
-
1. W Trójmieście pełno słoików na 3-literowych blachach smrodzi i kopci starymi dieslami. Bywam również w Warszawie i jest podobnie, gdzie się nie obejrzysz tam Janusz w kopcącym dieslu. 2. Wyjedź poza DOWOLNE miasto, a zobaczysz co się dzieje w powiatach - tam 85% samochodów to szroty z dieslami, które już dawno powinny zostać zezłomowane. Nie wiem kto im w ogóle podbija dowody rejestracyjne na przeglądach, pewnie jakieś skorumpowane Mariany za flaszkę. 3. OK, nowoczesne diesle są coraz bardziej ekologiczne, ale czy nam się to podoba czy nie - od dawna idzie nowe (hybrydy, elektryki, może za chwilę dojdą jakieś inne paliwa), więc wkrótce i benzyna odejdzie do lamusa, a co dopiero diesle. I nie, nie jest to p...dolenie. Zobacz co robi zachód - wyprzedaje smrody na wschód, wprowadza zakazy wjazdu do miast dla pojazdów niespełniających odpowiednio wysokich norm czystości spalin. Bo oni już to przeżyli i doszli do wniosku, że diesel to masakryczna trucizna. Podobnie jak benzyna, ale znacznie większa. I dlatego się ich wyzbywają. A że firmy jeszcze ostatkiem sił produkują nowe diesle? No produkują, bo co mają zrobić z technologią, na opracowanie której wydali fortunę? Dlatego wmawiają ludziom jakie te nowsze diesle są super podając np. emisję CO2. Ale jakoś o tlenkach azotu już nikt się nie zająknie. Szczyt hipokryzji. A ludzie to łykają, bo sobie spalą 1L paliwa mniej co wg mnie jest śmieszną oszczędnością. Zresztą miałem 3.0d i w mieście wpierdzielał po 15L/100km. Obecna benzyna pali praktycznie tyle samo, więc o co kaman? Czasy diesli palących 4,5L/100km już dawno się skończyły i dziś istnieją tylko w bajkach dla naiwniaków albo w przypadku tzw. "trasy" pseudosamochodów w postaci Polo. 4. Wejdź na stronę dowolnej motoryzacyjnej gazety, nietrudno tam będzie znaleźć artykuł o dieslach. Poczytaj komentarze. Większość z nich piszą chyba jacyś inwalidzi umysłowi, bo mimo 2017 roku nadal wychwalają "stare dobre" 1.9TDi, oczywiście najlepiej po chipie, żeby bardziej dymił. Chyba nie muszę pokazywać nagrań z mojego rejestratora jazdy, byś sobie wyobraził co taki szmelc zostawia po sobie jak rusza spod świateł? :mad2: Kolejna porcja komentarzy dotyczy wycinania FAP-ów, DPF-ów, bo to przecież "same problemy" i "drogie w eksploatacji". No i barany wycinają. Efekt taki sam - chmura czarnego dymu za takim złomem. Z niecierpliwością czekam aż ktoś w końcu pójdzie po rozum do głowy i wprowadzi przepisy nakazujące UWAŻNIE przyglądać się temu problemowi na stacjach kontroli pojazdów - jak pojazd był fabrycznie wyposażony w filtr cząstek stałych to musi go mieć i nie ma zmiłuj. Wyciąłeś? Sorry, twój problem. Albo wstawisz filtr z powrotem albo nie zostaniesz dopuszczony do ruchu. 5. Poczytaj również o fali nowotworów i alergii. Coraz więcej ludzi to ma lub za chwilę będzie miało, wcześniej czy później. Jakie są tego przyczyny? Bardzo różne, ale dziwnym trafem wszędzie przewijają się również zanieczyszczenia motoryzacyjne, a tutaj przodują właśnie diesle, bo to one najbardziej zatruwają powietrze i środowisko. Tylko nie wyjeżdżajcie z argumentami typu "jeden statek oceaniczny zanieczyszcza środowisko bardziej niż milion diesli", bo dla mnie to żaden argument. To, że ktoś tam truje nie znaczy, że nas to usprawiedliwia. Raczej bym się domagał, żeby i takie statki jakoś usprawnić, unowocześnić itd., żeby mniej truły.
-
6-cylindrowa benzynka, a nie jakiś kopciuch od traktora :) No dobra, jeszcze 3.0d od BMW jest super motorem, ale sorry, moda na diesle już się dawno skończyła. Jeszcze jak masz DPF i nie kopcisz to pół biedy, największa wiocha jest jak zostawiasz za sobą chmurę sadzy. Na onkologii aż zacierają rączki, bo roboty przybywa.
-
Ja bym się przychylał do opinii, że jednak wie o czym pisze. Jeśli kupujesz od osoby fizycznej, od zwykłego Kowalskiego to jak nawet następnego dnia coś Ci pierdnie to ten Kowalski może Ci nagwizdać, bo on nie jest profesjonalistą, nie musi się znać itp., a ponadto w umowie wyraźnie jest napisane, że zapoznałeś się ze stanem technicznym samochodu i nie zgłaszasz zastrzeżeń. Trochę inna sytuacja jest w przypadku, gdy kupujesz od firmy (ASO lub np. komis). Tutaj można się ubiegać o naprawę ukrytej wady (o ile taką udowodnisz). Problem jednak jest tego typu, że taka firma i tak może się wypiąć na kupca, bo przecież minął prawie rok i 66tys. km przebiegu. W tym czasie z autem można było zrobić wszystko. Moim zdaniem żaden sąd w tym przypadku nie przyzna racji nabywcy. Pomijając już ile taka sprawa może trwać. Podam przykład - moja prosta sprawa spadkowa trwała 9 lat (tak, słownie DZIEWIĘĆ lat). Wszystko było jasne, a mimo tego tyle to trwało. Nie chcę nawet myśleć jak długo by trwał taki spór między kupującym używane auto, a firmą sprzedającą. A jak kupił od osoby fizycznej to bym nawet nie zaczynał sprawy sądowej, bo to jedynie strata czasu i pieniędzy.
-
Zgadza się, normalna postawa wzbudza niezdrowe podejrzenia. Ja do tego podchodzę w ten sposób, że zawsze chciałbym mieć auto gotowe do jazdy. Dlatego jeśli np. do zrobienia są hamulce to je robię, choć mam na horyzoncie sprzedaż samochodu. Przecież nigdy nie wiemy czy będziemy szukać klienta 3 dni, 2 tygodnie czy może pół roku. To co? Mam jeździć z duszą na ramieniu przez nie wiadomo jak długi okres, bo już mi się nie chce "inwestować" w samochód? Wg mnie nie tak to powinno wyglądać. Dlatego normalnie serwisuję pojazd do samego końca niezależnie od tego czy sprzedaję czy nie. Przecież zawsze można sobie doliczyć do ceny samochodu, za którą chcemy sprzedać, jakiś % tego co przed chwilą włożyliśmy. Normalny kupujący powinien docenić, że kupuje auto zrobione na tip-top, choć mam świadomość, że o normalnych kupujących też u nas ciężko. Jednak większość chce jak najtaniej, nieważne jaki stan...ma być tanio :D A że za chwilę wylądują w warsztacie z listą napraw i elementów do wymiany długą jak paragon z zakupów na 2 tygodnie to co? Kto by tam się przejmował przyszłością. Ważne, że kupił tanio i może szwagrowi opowiedzieć jaką okazję wyhaczył :duh:
-
No nie wiem, może jestem już w jakimś stopniu audiofilem, ale kiepskie źródło albo kiepską wersję utworu wychwytuję od razu. Np. muzyki z radia nie da się słuchać, bo oni wycinają sporo dolnego pasma i sporo górnego pasma przez co muzyka jest jałowa i płaska, pozbawiona wielu szczegółów, które wiesz, że tam są (bo wiesz jak ten utwór potrafi brzmieć na dobrym sprzęcie i z dobrego źródła), ale z radia ich nie słyszysz. Pewnie radiowcy wychodzą z założenia, że i tak większość ludzi ma w samochodach czy w odbiornikach głośniczki cienkie jak [BAD] węża. Tymczasem jak masz dobre głośniki wysokotonowe, średniotonowe, a do tego masz subwoofery, jesteś w stanie odróżnić ziarno od plewy, że tak się wyrażę. Prawdę mówiąc radio wg mnie nadaje się tylko do słuchania wiadomości niezależnie od tego jakie audio masz w samochodzie. Po prostu kiepskie źródło. Jeśli chodzi o mp3 - te z bitratem 320kbps już idzie słuchać. Ściągnij sobie ten sam utwór mp3 320kbps, a następnie ściągnij jego wersję 128kbps. Gwarantuję, że jeśli nie jesteś głuchy, usłyszysz różnicę. I tak jak kolega pisał - nie chodzi o głośność, nie chodzi o basy. Chodzi o ilość szczegółów. To tak jak z grafiką. Masz np. obraz 4K, czyli obraz żyleta. I obok tego masz np. stary śmiechu warty standard, czyli np. HDReady. No przecież ślepy zauważyłby różnicę. I tak samo jest z dźwiękiem. Im większa kompresja tym bardziej się to wszystko rozmywa i masz mniej szczegółów. Porządna empetrójka musi mieć ok. 8-10MB (320kbps). Tymczasem większość utworów w sieci ma 3-4MB (128-192kbps). Odpowiedz sobie dlaczego :)
-
Każdy normalny człowiek. Tzn. ja serwisuję samochód zgodnie z harmonogramem lub potrzebami (np. jak już coś wymaga wymiany, bo się zepsuło/zużyło/poluzowało). Nie ma znaczenia czy za chwilę sprzedaję czy mam zamiar jeszcze jeździć 2 lata. Jak coś trzeba zrobić to się robi, ordnung muss sein. Swego czasu włożyłem w serwis 4kpln, a 2 miesiące później nie miałem już tego samochodu, bo mi się zamarzył nowszy model. Pewnie, że mógłbym zaoszczędzić te 4 tysiące, bo nie była to żadna awaria. Ale wiesz co? Wstyd by mi było sprzedawać komuś zapuszczone i nieserwisowane na czas auto. Powiem może inaczej - tylko Janusze biznesu sprzedają samochód wymagający jakichś większych serwisów/napraw, bo im się już nie chciało/nie opłacało czegoś robić. Wiadomo, że kupując używane auto i tak każdy robi płyny/filtry, ale to są grosze przy cenie zakupu BMW. Gdybym miał kupować samochód używany, w którym trzeba by było włożyć więcej niż te 3-4kpln to bym wiedział, że mam do czynienia z Januszem biznesu i takiego samochodu bym nie kupił, bo nie wiadomo na czym jeszcze taki człek "oszczędzał".
-
Z tego co czytałem wynika, że nie ma znaczenia czy LCI czy pre-LCI. U siebie mam pre-LCI, navi pro i audio pro - w takiej konfiguracji jest znaczna utrata jakości po wrzuceniu na dysk. Dlatego słucham albo z płyty albo z USB, bo inaczej uszy więdną ;)
-
Na HDD nigdy nie zrzucam, bo podczas takiego importu z 320kbps robi się 128kbps, więc z całkiem znośnej jakości powstaje denna - BMW powinno popracować nad tym procesem, żeby utwór wgrany na HDD/SSD nie różnił się jakością od tego źródłowego przyniesionego na płycie CD czy na nośniku USB. W kwestii mojego pytania - niczego nie trzeba usuwać, nie jest to też kwestia tagów. Okazuje się, że zapewne przez przypadek w ustawieniach wybrałem "Search folder" - wtedy lista zaczyna się od wykonawcy. Wystarczy jednak wybrać "Start playback" albo "Current playback" zamiast "Search folder" i wtedy lista zaczyna się od tytułu utworu i wraca banan na twarzy, bo w końcu człowiek wie co jest czym. Na zegarach wyświetla się tylko 14 pierwszych znaków, więc jeśli jest to "dłuższy" wykonawca, mamy wtedy sytuację, w której zajmuje on wszystkie 14 znaków i nie wiemy jaki utwór się pod tym kryje.
-
Czyli 258KM, powinno ładnie jeździć :) Przy czym ten silnik jest o niebo lepszy i bardziej trwały niż 528i 4-cylindry. Wracając do trybów jazdy - wiadomo, że lepiej mieć, bo wtedy możesz sobie ustawiać wg własnych upodobań siłę tłumienia amortyzatorów (zawieszenie) i moc wspomagania kierownicy, a także konfigurację skrzyni biegów. Jeśli jednak nie masz trybów jazdy, nadal możesz - tak jak kolega wspomniał - zmieniać nastawę skrzyni biegów na "sportową". Wystarczy przerzucić wajchę w lewo i już masz tryb "Sport" w skrzyni biegów.