moniaad
Zarejestrowani-
Postów
185 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Informacje osobiste
-
Moje BMW
była e36; jest e46 330i
Osiągnięcia moniaad
Współpracownik (7/14)
0
Reputacja
-
Odświeżę bardzo starego kotleta... :roll: : Właśnie mechanik mi oznajmił, iż w M54B30, nie da rady przełożyć katów z anglika - są wygięte w drugą stronę i nic z tym nie może zrobić :mad2:. Sprzedający zapewniał, że będą pasować, notabene sam chciał je wymienić - przeszkodą była odległość od jego warsztatu. Dobrze, że zwróci kasę :)
-
śmieszne opisy BMW z aukcji i ogłoszeń
moniaad odpowiedział(a) na Mehow temat w Inne zagadnienia wokół BMW
http://otomoto.pl/oferta/bmw-seria-3-3-0-e91-335-d-286km-2007-m-pakiet-biturbo-shadowline-bbs-19-serwis-ID6y3UW9.html super auto, a o opisie nawet nie wspomnę... :mrgreen: -
śmieszne opisy BMW z aukcji i ogłoszeń
moniaad odpowiedział(a) na Mehow temat w Inne zagadnienia wokół BMW
http://otomoto.pl/oferta/bmw-seria-3-exlusive-edition-m-pakiet-serwis-aso-ID6ycPcN.html "NASZA FIRMA POSIADA DWUDZIESTOLETNIE DOŚWIADCZENIE związane z importem samochodów osobowych I dostawczych z różnych krajów UE . gwarantujemy profesjonalną obsługę jak również pomoc w dopasowaniu auta do państwa potrzeb". A wyżej opis w ogłoszeniu e90: napęd na przednie koła i to jest chyba ta "pomoc w dopasowaniu auta do państwa potrzeb"... :norty: -
Witam, polecam warsztat "Goliath" pod Wrocławiem - w Borkach Strzelińskich: http://www.goliatbmw.d2.pl/ Fachowcy znający się na rzeczy, a nie bawiący się w zgadywanki! Rzetelna obsługa i dostęp do wszelakich części. Jesteśmy po wymianie u nich serducha i mimo, że mieliśmy do nich 200 km, to było warto :handshake:
-
No właśnie - jeżeli chodzi o nawierzchnię, po której się głównie poruszało auto to w 90% niemieckie autostrady, a reszta to w większości również dobre, nowe powiatowe drogi - no te miejskie trochę gorsze. Jednakże na poprzednich wahaczach było zrobione ponad 60 tyś + niewiadomy przebieg poprzedniego właściciela.
-
odświeżam kotleta… niestety Jak widać po postach w tym temacie, moje wahacze zostały wymienione w marcu 2011, lecz teraz, po niespełna 40 tyś. km, gdzie 90% tej drogi zostało przejechane po niemieckich autostradach, zaczęło coś „skrzypieć” w zawieszeniu - tym razem po prawej stronie. Auto pojechało na sprawdzenie do warsztatu (gdzie uprzednio wahacze były wymienianie) i właściciel tegoż warsztatu, po króciutkich oględzinach stwierdził, że oba wahacze są do wymiany. Jako, że nie mam kompletnie do niego zaufania (podczas umawiania się na wizytę powiedziano mi, że będzie sprawdzał któryś z mechaników), ponieważ bywa w swoim przybytku sporadycznie i raczej jako właściciel a nie mechanik, gdzie nawet nie wie gdzie się znajdują bezpieczniki – auto pojedzie na typowy przegląd. Lecz teraz nasuwa się pytanie, czy jeżeli okaże się, że to rzeczywiście wahacze, to dlaczego się tak szybko zużyły? Czy na tak krótką żywotność miał wpływ nieprawidłowy ich montaż? - Zawieszenie na gotowo zostało skręcone gdy auto było jeszcze na podnośniku, a nie tak jak Klimek przestrzega, by stało wówczas na kołach. Skręcenie zawieszenia w powietrzu powoduje, iż wahacze są źle ułożone a tuleje zbyt napięte, co znacznie przyspiesza zużycie się wahaczy.
-
Proszę Cię bardzo, czytaj ze zrozumieniem! Od samego początku piszę, że tego auta nie zostawię dla siebie, więc nie wiem, gdzie tu widzisz kręcenie z mojej strony? Najprostszym sposobem pozbycia się tego auta będzie oddanie go do komisu - to jasne i też to zaznaczyłam i nie rozumiem, dlaczego z góry twierdzisz i wręcz już mnie straszysz paragrafem, że wystawię to auto do sprzedaży jako bezwypadkowe? Jeśli komis okazyjnie ode mnie to auto odkupi i będzie je później sobie sprzedawał jako bezwypadkowe, to za co ja mam tu odpowiadać? - to już nie będzie moje auto! A z drugiej strony - osobiście nie znam aż takich naiwnych kupujących, którzy widzą, że auto jest całe malowane i w dodatku prawie każda szyba z innej parafii, z niską ceną i co pomyślą, że to mega tania okazja? Tu nie trzeba robić geometrii, takie rzeczy widać gołym okiem! I wytłumacz mi teraz - kogo ja tu czaruję i wprowadzam w błąd?
-
:cool2: - no i chyba już lepiej wyrazić się tego nie da, to jest to, o co mi chodziło
-
Jeżeli chodzi o koszty to się źle wyraziłam, chodziło mi tylko o zwykłą ludzką przyzwoitość. I mój facet po kątach nie płacze (raczej ja, bo nie on tu pisze), tylko wykłada na to siano i ich o nic nie prosi. Nie to nie. Dobrze zdaje sobie z tego sprawę, że zawalił dając się wykorzystywać. Tylko najlepsze jest to, że jeżeli nie mają środka transportu do pracy to automatycznie wygasa ich umowa o pracę. I teraz - ja oddaję swojemu facetowi jego auto, on do pracy ma się czym poruszać , więc ma pracę. A oni, cóż -on już z siebie trąby robić nie będzie, a jego przyzwoitość i dobra wola właśnie się skończyła... No nie, ale tak w ogóle to ciekawe podejście do życia: pracujemy razem, jeździmy razem, jesteśmy kumplami. Jeden z nas daje swoje auto i nas wozi, nic od nas nie bierze. Jako kierowca jest za nas odpowiedzialny, ryzykuje utratą auta, życiem naszym i własnym. Czyli jeden za wszystkich i wszystko. My się tak z nim bujamy i jest dobrze. Przychodzi czas, że on popełnia błąd. I co? Zasada jeden za wszystkich obowiązuje ale w drugą stronę już nie, więc wypinamy na niego cztery litery i niech martwi się sam. I naprawdę, już mam dość wałkowania kwestii, kto powinien płacić a kto nie, bo to wiadomo – tylko chodzi o tą właśnie przyzwoitość. Ale widocznie obowiązuje tylko jedna zasada: kochajmy się jak bracia a liczmy się jak…
-
"Pokrzywdzony czy uprawniona do tego osoba może dochodzić w sądzie odszkodowania tj. wnieść powództwo adhezyjne do czasu otwarcia przewodu sądowego na podstawie art. 62 k.p.k. lub do czasu zakończenie pierwszego przesłuchania pokrzywdzonego na rozprawie głównej na podstawie art. 49a k.p.k. w zw. z art. 46 § 1 k.k. w zw. z art. 39 pkt 5 k.k złożyć wniosek do sądu o orzeczenie wobec oskarżonego obowiązku naprawienia szkody czy też po prawomocnym wyroku w sprawie karnej wnieść sprawę cywilną czy też po prostu na podstawie prawomocnego wyroku skazującego domagać się odszkodowania od ubezpieczyciela sprawy wypadku drogowego (ubezpieczyciel będzie mógł ewentualnie wystąpić w stosunku do sprawcy wypadku z roszczeniem regresowym mając na względzie art. 43 Ustawy z dnia 22 maja 2003 r. o ubezpieczeniach obowiązkowych, Ubezpieczeniowym Funduszu Gwarancyjnym i Polskim Biurze Ubezpieczycieli Komunikacyjnych). Pokrzywdzony na podstawie art. 53 k.p.k. może działać jako oskarżyciel uboczny, w charakterze oskarżyciela posiłkowego". Najpierw szkody pokrywa ubezpieczyciel, przecież od czegoś to ubezpieczenie jest. Bo przepraszam bardzo, po co mi to ubezpieczenie, skoro jak wydarzy się wypadek z mojej winy i ja mam od razu ponosić wszystkie koszty, a ubezpieczalnia tylko wówczas jak pokrzywdzony sam założy sprawę cywilną? Takie ubezpieczenie chyba mija się z celem? To ja dziękuje bardzo. Do mnie do auta, poza rodziną nie wsiądzie żaden inny pasażer, bo z tego wynika, że mogę mieć przez to spore problemy finansowe. Po co mi OC i dobrowolne ubezpieczenie od następst nieszczęśliwych wypadków, jeżeli i tak będę musiała za szkodę wyrządzoną poszkodowanemu zapłacić z własnej kieszeni, a dopiero później, jeżeli sprawa trafi na drogę cywilną będzie odpowiadać ubezpieczalnia? Czegoś tu nie rozumiem? To jak są ubezpieczeni zawodowi kierowcy? Lekarz też ma ubezpieczenie obowiązkowe i najpierw szkody pokrywa ubezpieczalnia, a jeżeli kwota nie jest zadowalająca, a lekarz popełnił wiele błędów wtedy sprawa trafia na wokandę i płaci z własnej kieszeni. I jeżeli sprawa z ubezpieczeniem i odpowiedzialnością kierowcy za szkody na pasażerach ma tak wyglądać to: - nie twierdzę, że pasażer powinien ponosić koszty błędu kierowcy, tylko - jeżeli wożą się przez trzy lata, raz jednym (moim) raz drugim autem mojego faceta, nie dokładają do tego ani złotówki, on jako kierowca ponosi odpowiedzialność i za auto i za nich (logicznie), robi po ponad 200km dziennie bez żadnego wynagrodzenia za to, z własnej dobrej woli, to moim zdaniem coś jest tu nie tak i nie wiem jak u Was facetów, ale ja bym się chociażby po koleżeńsku poczuwała jakoś do tych kosztów. I tak jak wcześniej wspomniałam, nie chcę żeby mój facet ponosił taką odpowiedzialność, nic z tego nie mając, a nawet więcej - dokładając do tego interesu z własnej kieszeni!!! Teraz przez lekko ponad dwa tygodnie jeżdżą z innym gościem jego autem. Facet powiedział, że jeździ ostatni tydzień i nie chce takiej pracy. Nie dość, że musi pracować to jeszcze powozić! Niech każdy weźmie swoje auto i niech każdy odpowiada sam za siebie! (będzie to trudne - bo jeden auto zostawił żonie, a drugi nie ma nawet prawka).
-
Mam nadzieję, że to nie było do mnie - radzę sobie poczytać co pisałam wcześniej... A jak chcesz sobie nabijać posty jako nowy forumowicz to znajdź sobie inny temat. Jeżeli auto znajdzie się w komisie i ten je wystawi jako bezwypadkowe, to chyba nie ja za to powinnam być ukarana? Olo@G3, ja nie mówię tu o OC tylko o dobrowolnym ubezpieczeniu NNW: Ubezpieczenie jest dobrowolne, zawierane na okres 12 miesięcy. Obejmuje wypadki powstałe na terenie RP oraz poza jej granicami. Przedmiotem ubezpieczenia są trwałe następstwa nieszczęśliwych wypadków lub śmierć ubezpieczonego w czasie podróży samochodem. http://Ubezpieczeniem objęci są wszyscy podróżujący tj. kierowca i pasażerowie. Świadczenia (w % od sumy ubezpieczenia) wypłacane są niezależnie od przysługujących z polisy OC, czy też innych zawartych umów NNW. Ubezpieczenie to nie jest wypłacane tylko w przypadku odurzenia kierowcy lub braku przez niego uprawnień do prowadzenia danego pojazdu. A jeżeli mówisz o przypadkach zabrania prawa jazdy i nawet karze pozbawienia wolności, no to kierowca musiałby być pod wpływem alkoholu. Chyba, że nie wiem - spowodował wręcz katastrofę drogową. No nie zapędzajmy się zbyt daleko. Jakubie - nie można oceniać braku wyobraźni kierowcy nie wiedząc jak sytuacja naprawdę wyglądała. Zakręt, zakrętowi nierówny. Nie bronię go, bo i tak mi dopiekł, ale stawianie tak sytuacji do niczego nie prowadzi. Przez 20. lat pokonuje tysiace km tygodniowo/miesięcznie po różnych drogach i nie miał nawet kolizji. To chyba o czymś świadczy? Więc jeśli już zamierzacie kopać leżącego to ok, ale sami z tego wyciągnijcie wnioski dla siebie.
-
Taaaaa, teraz to i tak musztarda po obiedzie, a prawda zawsze leży po środku. Nauczka jest zarówno dla mnie, jak i dla mojego. Mam nadzieję, że wyciągnie wnioski na przyszłość. On jako kierowca jest materialnie odpowiedzialny za auto - ok, ale dla jego kolegów nie ma już wożenia się za darmo. Jedyne na co się wspólnie składali to wymiana oleju. Przecież to śmieszne przy pokonywaniu takiej ilości km. A gdzie amortyzacja auta? Ale mniejsza z tym. To już nie w temacie. Jeżeli chodzi o pasażerów i odszkodowanie - to od tego jest NNW. Przy 100km/h nie jest jeszcze tak tragicznie, np.: http://www.joemonster.org/filmy/9286/Dachowanie_przy_100_km_h ; Tu na pewno NIE, ale za niezapięte swoje pasy płacisz sam.no a jeżeli mowa o pasach, to pasażer pokryje swój mandat za brak zapiętych pasów, ale kierowca 1. punkt za to zgarnie i to już do podziałki nie będzie :roll: Ok, koniec biadolenia. Z grubszych i najpotrzebniejszych rzeczy na dzień dzisiejszy już wszystko mam. Pozostają do kupienia pierdoły, no które wcale tanie nie są. Oby do przodu. Będzie ulep - trudno. W niektórych komisach na takie tylko czekają :8) . Na koniec tej całej "imprezy" napiszę jakie były koszty, a że nie będzie to prędko - to życzę powodzenia i jak najmniej takich tematów na forum. Pozdrawiam i dzięki :D
-
śmieszne opisy BMW z aukcji i ogłoszeń
moniaad odpowiedział(a) na Mehow temat w Inne zagadnienia wokół BMW
Nie wiem, czy zauważyliście, ale to sprzedaje niby firma/ sklep, która, jak podaje na innej aukcji, istnieje w "branrzy" od 1995r. Zastanawiam się, kto zajmuje się opisem tych aukcji - zatrudnili do tego dziecko z przedszkola? Chyba żaden z pracowników nie potrafi się posługiwać klawiaturą... Jak napisali - to ich początki na Allegro, ale z takimi opisami - to kariery im nie wróżę... -
Właśnie scarab, tego honoru to w naszym społeczeństwie często brakuje. Prawda jest taka, że jeden z nich, jeździ do pracy dzięki mojemu facetowi i zawsze się zarzekał, że jak coś - to oczywiście składają się po równo. A teraz - cisza :roll: . Dlatego zgodziłam się, by naprawiał to auto i tak jak już wcześniej wspomniałam - próbował coś od nich odzyskać. Bez niego nigdzie nie pojadą, więc albo będą płacić "za taxi", albo koniec z pracą... A jak są tacy cwani, to niech każdy z nich najmie sobie osobno kierowcę wraz z autem i niech się bujają. Nie wiem, może to i moja wina, bo często i gęsto mu tłumaczyłam, że tak być nie może. Pytałam się go - a co będzie, jak coś stanie się z autem - kto za to zapłaci? Odpowiadał, że wszyscy bo tak jest uzgodnione. I co? I wykrakałam, bo podejrzewałam, że te słowa nie będą miały pokrycia w praktyce, a teraz mam potwierdzenie. A czy auto było w głupi i nieodpowiedzialny sposób rozwalone - na 100% nigdy się nie dowiem. Jednakże wiem, że stało się to na zakręcie, który pokonywali po dwa razy dziennie przy prędkości 100km/h. Wyrzuciło ich przy wjeździe w kałużę. Może była to nieostrożność ze względu na poranny przymrozek... Mój nie jest raczej jakimś "fisiem" pod względem prowadzenia auta, a doświadczenie też spore ma... W naszym związku to raczej ja jestem tym kierowcą, do którego często mówią, że jeżdżę za szybko... :roll: