Witam, pisałam Wam już o mojej dyskotece... No to, żeby była jasność strzeliła mi śruba przy alternatorze. Mechanik naprawił mi to w ciągu 2 h. Niezły jest - tak przynajmniej myślałam. No nic, minął tydzień, a ja swoim świeżo zreperowanym pojazdem, znalazłam się we wrocku. Odpalam, żeby wyjechać z podwórka, a tu kolejny strzał! Cholera!! Znów to samo. Trzeba było znaleźć kogoś, kto się na tym zna, bo ASO zaproponowało mi jedynie diagnozę, a naprawę, jak się miejsce znajdzie w kolejce. No bez przesady! No i udało się. Namierzyłam przyjemnego młodego gentelemena, który zajął się moją Bumisią. Naprawił usterkę wywołaną robotą poprzedniego konowała. No i po dwóch tygodniach użytkowania, moja Mała zaczęła wydawać dziwny odgłos... Piszczy przy odpalaniu i gaszeniu silnika. Nie dzieje się to w żadnym innym przypadku. Zmieniłam rolki wokół paska alternatora i... nic! Jeden z miejscowych "fachmanów" stweirdził, że to koło zamachowe. Trochę mnie to zmartwiło, bo to już duży koszt, ale ten mnie pocieszył, że chodzi o jakieś male koło z przodu. Hmm.. Co o tym sądzicie? Pozdrawiam A.