Pytanie czy od nowego roku nie będzie jakiś mniejszych/większych podwyżek cen przez dyrektywę Caffe. Co by nie mówić to 340i emituje prawie 200g CO2 (w zależności od wersji kół), a jest nadal sporo lepiej wycenione niż audi S5 czy MB C43. Jak masz gwarancję ceny z takim rabatem to bym się nie zastanawiał i czekał. Jak nie to może być argument by potrzeć za czymś na stocku ( gruby masz ten rabat, ja do 20% nie dobiłem, zamawiając pod koniec najlepszego okresu z początku roku. Dobrze wiedzieć, jaki jest sufit przy flocie). Sam aktualnie mam już w końcu status 112 (G21 340i, zamówione maj 2024) - 49 tydzień produkcja, ma być na koniec roku do odbioru. Niby rocznik 2024, ale wole mieć niż nie mieć, samochód na dłuższy okres 🙂 Produkcja 3 z B58 w optymistycznym wariancie potrwa jeszcze niecałe dwa lata do momentu, aż pojawi się neue klasse. Na koniec jak okaże się, że nie będzie więcej R6 bez plug ina to pójdzie więcej zamówień, może być ciężko aby się na to załapać. Może zły przykład bo to inna klasa samochodu, ale zobaczcie co się stało z cenami Audi R8. Produkcja miała się zakończyć pod koniec 2023, dostali tyle zamówień, że jeszcze przedłużyli do wiosny 2024. Przyczyna wycofania, jest tak jak macana. Nie emicje tylko system nie spełniał wymogów UE w zakresie cyberbezpieczeństwa, przez co musieli go wycofać z rynku. Już wiadomo, że nie będzie więcej silnika V10 w lambo i Audi bez hybrydy (nie licząc zapewne limitowanych lambo + następca aventadora). Ceny R8 pierwsze generacji, pamiętam jak 2 lata temu były po 150-200k i szły w dół, nagle te +10latki podskoczyły do 300k. Tak samo przez dłuższy okres czasu nowe R8 z ostatnich lat produkcji, będą trzymać świetnie ceny. O lambo nawet nie wspominam. M5 G30 czy 550i, z tego co zauważyłem też lekko idą do góry, a na pewno nie spadają po premierze G60 (pomimo złej opinii o jednostce napędowej). Może mówię na wyrost, nie chce naganiać, ale jest to chyba najlepszy moment na zakup nowego samochodu z większym silnikiem. Nie warto się zastanawiać jak puszcza kasa, tylko brać, aby potem nie żałować. Cicha nadzieja, że Trump wymusi zmianę polityki, przez co samochody spalinowe wrócą łask. Ilość elektryków powinien regulować popyt, nie fanatyczne cele dla dobra nie wiadomo kogo. Poczekamy zobaczymy 🙂 Osobiście choć na razie technologia jest w pieluchach, to trzymam kciuki za paliwa syntetyczne/samochody na wodór. Wtedy ta motoryzacja, nadal byłaby ta jaką znamy od lat. A B58 na takim paliwie (być może na lekkich przeróbkach), za pewne pojadą. Więc w przyszłości jako klasyki, będą nam też latać.