Widzisz i znowu sam sobie zaprzeczasz. Bo tu słusznie piszesz, że nikt nie jeździ z butem w podłodze na co dzień, szczególnie w mieście, ale już chętnie piszesz o autostradzie i 180-200 non stop i że na bank dojdziemy do różnicy 4l w spalaniu. No pewnie dojdziemy. Ale pokaż mi proszę tych, co to ciągle w Polsce jeżdżą w taki sposób...
Amen.
Każdy ma jakąś opinię, jestem w stanie przyjąć argumenty innych i też wierzę, że pewnie bez dociskania ten moment w dieslach czuje się bardziej. Ale jeździ mi się mega fajnie moją 40i, jest dynamiczna (wcale nie tylko w górnych obrotach), pali tyle, ile zakładałem, przy normalnym użytkowaniu w mieście jeździ się... no właśnie, chyba normalnie, a nie z butem wiecznie w podłodze, więc aż tak nie odczujemy tych różnic, żeby trzeba było naście stron na forum marnować na cięte dyskusje. Przy zakupie i wyborze diesel/benzyna wchodzi ileś rzeczy, każdy ma swoje przemyślenia w zależności od tego, jak zamierza użytkować auto (miasto, wokół komina czy głównie trasy i sporo km, a co za tym idzie np. dpf vs gpf, szybkość nagrzewania silnika, ceny paliw, spalanie itd.) i różne inne (np. moja rodzinka - zarówno żona, jak i syn - miewa chorobę lokomocyjną i mówią, że drżenie diesla, nawet prawie niewyczuwalne w nowoczesnych, oni czują i to u nich przyspiesza i wzmacnia złe samopoczucie. Ja nie mam, więc muszę im wierzyć na słowo). A np. zapytajcie kolegę Fikusa, to wyjaśni, że diesel to dla wsioków, jeszcze do tego mocznik i kto go przekona, że jest inaczej? Po prostu trzeba zaakceptować inne zdania, proszę nie mylić tego z pełną zgodą i zmianą przekonań, ale chodzi też o sposób przekazywania swoich argumentów. Bo jeśli ktoś zaczyna pisać w sposób arbitralny i kategoryczny, to wiadomo, że nie będzie mowy, żeby to przekonało drugą stronę. Wręcz odwrotnie. W każdym razie mnie od razu nastawia wojowniczo i na anty.