Czyli z różnych powodów wolałbyś auto A (zakładam, że nie mówimy o prozaicznych rzeczach, np. wyglądzie schowka na okulary, a konkretnych powodach jak prowadzenie, silnik, funkcjonalność, może marka jako taka), ale wybrałeś B, bo brzmi lepiej? Dobrze rozumiem Twój wpis?
Jeśli tak, to muszę powiedzieć, że to mnie zawsze zdumiewa i osobiście nie jestem w stanie tego zrozumieć. Jestem facetem i rozumiem przyjemność z guglania silnika, ale na dłuższą metę jakie to ma znaczenie. Dla "brum brum" wybrać auto, którego do końca bym nie chciał, a może lepiej powiedzieć są inne, które bardziej bym chciał, ciężko mi to zrozumieć. Ciekawe zagadnienie chyba psychologiczne.
Mam sąsiada, który zamiennie jeździ różnymi dobrymi autami, wliczając Ferrari, które mocno "pierdzi". Zawsze jak wjeżdżał na osiedle, to od progu do progu pierdział, a już jak był za ostatnim i skręcał do siebie, to musiał przygazować. Nie żeby przyspieszyć, raczej chyba o dźwięk chodziło. Po prostu przygazowywał. I tak mnie to zawsze zastanawiało, po co? Przecież dopiero jeździł, więc mógł sobie wcześniej gazować ile chciał, na pewno też nie dla przyspieszenia, bo nie ma miejsca. Czyli musi być sam dźwięk. A może coś w rodzaju alfa wjechał i wszystkim daje znać. Lub jeszcze coś innego, myślałem że musi chyba w tym momencie mu bryknąć, więc to sprzężenie zwrotne, robi brum i czuje ucisk w gaciach, no bo po co inaczej w tej konkretnej sytuacji... To było dość uciążliwe, przynajmniej dla mnie, bo silnik chodzi naprawdę głośno i jeszcze potrafi strzelić, i codziennie to samo. Nie wiem, co wpłynęło, ale przestał. Może już mu się znudziło. Po prostu dojeżdża do domu, auto i tak słychać, bo taki to silnik, spoko, ale bez tych przygazówek.
Nie przyrównuję Cię do sąsiada, nic o Tobie nie wiem, więc nie obrażaj się, po prostu jest to ciekawe i dla mnie jednak niezrozumiałe. Może akurat się dowiem, w czym rzecz. I sorki za off topic, bo przecież tu dyskusje o silnikach.